sobota, 27 grudnia 2014

Upadek - Prolog

"Wszystkie światy rządzą się własnymi prawami."



Kobieta opierała się o kamienny parapet wąskiego okna. Burzowy wiatr rozwiewał białe włosy dookoła jasnej, spokojnej twarzy. Powieki miała przymknięte, a głowę lekko opuszczoną.



"Każdym światem rządzą niezwykłe moce. Siły tak potężne, że ich ogromu nie można przedstawić nawet w snach szaleńca."




Smukłe dłonie, na których się opierała, wolno powędrowały ku srebrnemu łańcuszkowi na jej szyi. Odpięła go, zamykając delikatnie w rękach. Głowę nadal miała opuszczoną, powieki nie drgnęły. Przyciskała medalion do piersi.



"To właśnie te niezwykłe potęgi władają losami wszystkich istot. Dla nich nie liczy się, czy ktoś w nie wierzy, czy nie - po prostu są, były i będą."



Niewzruszona, trwała w tej pozie przez długi czas. Jej spokój kontrastował z burzą szalejącą na dworze. Okno wydawało się granicą między dwoma skrajnościami. Mimo rozszalałego żywiołu, okrągła komnata była niezwykle cicha - jakby kobieta swoją postawą wypełniała całą przestrzeń.



"Nie wiem, jakie moce rządzą w innych światach. Nie wiem, czy inne światy istnieją. Nie wiem, czy jest coś poza naszym światem. Poza naszym Veol."



Nagle podniosła powieki i szarpnęła głowę do góry. Jej złote oczy zaczęły intensywnie wpatrywać się w pioruny przecinające czarne niebo. Z zamyślonym wyrazem twarzy wolno przeszukiwała wzrokiem ciemną linię horyzontu. Położyła dłonie z powrotem na parapecie, ściskając medalion tak mocno, że pod jasną skórą prześwitywała biel kostek, mimo że jej twarz nadal była odzwierciedleniem spokoju.



"Za to wiem, jakie siły rządzą nami tutaj i teraz. Trzy moce, przybierające postaci trzech kobiet. Siostry, dzięki którym nasz świat wygląda tak, jak teraz. Które - wbrew pozorom - na swój sposób opiekują się nami. Ład, stonowana, spokojna panienka, i Chaos rudowłosa dziewczyna, której zamiarów nie sposób przewidzieć. A pomiędzy nimi stoi trzecia z sióstr, która nie pozwala im zbytnio mieszać w naszym świecie. Złotooka Równowaga."



Zrezygnowana odwróciła się od okna. Biała suknia ciągnęła się za nią po podłodze. Podeszła do stolika, jedynego mebla znajdującego się w komnacie, i wzięła z niego prostą przepaskę, którą zawiązała na czole. Z zastanowieniem spojrzała w stronę drzwi, po chwili podchodząc do nich. Nie chciała stąd wychodzić, ale cały zamek czekał na rozkazy. Odetchnęła głęboko, i powoli skierowała wzrok ku wisiorkowi, który cały czas trzymała. Otworzyła dłonie, przypatrując się srebrnej zawieszce symbolizującej wagę.
Nomida zaczarowane-szablony