czwartek, 5 lutego 2015

Upadek - Rozdział 4

Między glinianymi, żółtoszarymi domami skradała się młoda kobieta. Była wysoka, o jasnej karnacji, jasnobrązowe włosy spięła w kok, a twarz zasłoniła chustą. Miała na sobie zwykłą szatę mieszkańców pustynnych miast, dzięki której powinna wmieszać się w tłum. Jednak nocą nie było tłumu, który by ją ukrył. Próbowała przemykać między cieniami budynków. Zimny pot oblewał jej ciało za każdym razem, kiedy słyszała szmer wiatru czy dźwięki pochodzące z wnętrz domów. Jej serce biło nienaturalnie szybko. Znajdą ją. Mogą już ją śledzić. Może dopiero jej szukają. Mimo to nie miała wątpliwości, że ma niewielkie szanse dotrzeć do bezpiecznego schronienia.

- To jest twój cel.

Dwie postacie stały na jednym z płaskich dachów. Mężczyzna i chłopak, przykryci ciemnymi płaszczami kamuflującymi. Starszy wskazywał kobietę przemykającą między domami.


- Co zrobiła?

Młodszy obserwował jej poczynania. Czujnie przyglądał się, z kim ma mieć do czynienia. Nigdy nie wolno nie doceniać przeciwnika, zwłaszcza o groźnej reputacji.

- Jest inna.

Chłopak wolno przeniósł wzrok na towarzysza. Uniósł jedną brew w niemym pytaniu, ale mężczyzna już nic nie powiedział. Między nimi zapadła ciężka cisza.


- Nie zabiję niewinnej.

Nie wolno sprzeciwiać się rozkazom. Mężczyzna skrzywił się groźnie, w jego dłoni pojawił się nóż. Chłopak już na niego czekał, trzymając w obu rękach sztylety. Nieposłuszeństwo oznacza śmierć.

***

- Lotos, dobrze się czujesz? - Alex łagodnie dotknął ramienia dziewczyny. Już nie była zdenerwowana, wyglądała raczej na załamaną. Kiedy obróciła się do niego, zobaczył, że oczy ma zapuchnięte od łez. Zmieszał się, widząc to i znów spojrzał na pogorzeliska. Zastanawiał się, po co dziewczyna przyszła tu mimo tego, że ten widok sprawiał jej ból. Lotos przetarła oczy przedramieniem i z wahaniem podeszła do ruin jej dawnego domu. Alex chciał iść razem z nią, ale powstrzymała go ruchem ręki:
- Zostań na czatach, poradzę sobie sama.
Wzruszył jedynie ramionami i pozwolił jej odejść. Domyślał się, że nie chce mu pokazać gdzie schowała to, czego szuka.
Dziewczyna szła wolno po ruinach magazynu. Niechciane wspomnienia co chwilę nawiedzały jej umysł, chociaż starała się je odgonić. Najczęściej przed oczami przewijał się jej obraz małej Maery, za którą od kilku lat była odpowiedzialna. Mała nawet z wyglądu i charakteru mogła być jej siostrą. Teraz nawet jej natrętne prośby, żeby opowiadać bajki, wydały się dziewczynie najpiękniejszą rzeczą na świecie. Oddałaby wszystko, żeby być teraz wśród przyjaciół. Brakowało jej gadulstwa Sierry, dowcipów Etana, przytyków Arlety... A przede wszystkim Deana. Jego głosu, śmiechu, umiejętności przywódczych. Zmrużyła oczy, przypominając sobie jego wesołe, brązowe oczy i ciemne włosy. Nie był Laryssem, jego rodzice musieli pochodzić z terenów Lues, a mimo to umiejętnościami myśliwskimi przewyższał niejednego z "rasy łowców". To ich piątka wymyśliła tą kryjówkę. Oczy dziewczyny zaszkliły się ponownie, kiedy o nich myślała, ale powstrzymywała łzy. Czas na opłakiwanie przyjaciół nadejdzie później, na razie musi uciec.
Rozglądała się, szukając wzrokiem kryjówki. Po chwili przyklęknęła przy konstrukcji, którą z dużą dozą wyobraźni można było kiedyś nazwać piecem. Odgarnęła popiół, zahaczając dłonią o nienaruszone magicznym ogniem kamienie. Z smutnym uśmiechem rozsunęła je i wyciągnęła stamtąd przedmiot zawinięty w szmatkę. Obejmując go dłońmi, wróciła do Alexa.
- Masz to, czego szukałaś? - Z ciekawością przyglądał się zawiniątku, które Lotos trzymała w garści. Zamiast mu odpowiedzieć, dziewczyna wyciągnęła ku niemu dłoń, na której spoczywał medalion. Trzy lazurowe spirale, mające początek w jednym punkcie, przypominały wir. Założyła tesse i podeszła do przejścia między budynkami, Alex szedł tuż za nią.
- To się dopiero nazywa jasna przyszłość - prychnęła - To pewnie wir lub oko cyklonu i nie, nie mam najbledszego pojęcia co może znaczyć. Dlatego zdejmowałam medalion, kiedy szłam do piekarni. Gdyby ktoś zobaczył, nie miałabym po co wracać, wiesz że ludzie nie lubią aż takich niejasności - Lotos uprzedziła pytania Alexa, zanim on zdążył otworzyć usta.
- Skąd wiedziałaś, że nie spłonie w pożarze? - nie pytał o domysły dziewczyny na temat jej przyszłości. Wolał zmienić temat - To znaczy, wiem, że tesse są związane ze swoim właścicielem i medalion rozpada się dopiero wtedy, kiedy właściciel umiera. Ale nie podejrzewałem, że przetrwa... to - Machnął ręką, wskazując zniszczenia których dokonał pożar. Dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami.
- Nie wiedziałam - mruknęła rozglądając się - Gdybym domyśliła się wcześniej, że wszystkie szczury wyniosą się z okolicy, nawet nie prosiłabym nikogo o pomoc.
- Drobiazg, przecież nic się nie wydarzyło. Nie wpakowaliśmy się w kłopoty. Wystarczy wrócić do domu i po wszystkim - Uśmiechnął się.
Szli już od dłuższego czasu, rozmawiając. Przez złudne poczucie bezpieczeństwa zapomnieli, żeby jak najszybciej wyjść z podejrzanych dzielnic przemieści. Lotos instynktownie wybrała jedną z tras, którą codziennie pokonywała razem z przyjaciółmi. Skręcili w jedną z brukowanych uliczek, która wyglądała o wiele porządniej niż inne, zasypane popiołem. Przez umysł dziewczyny przemknęła nagła myśl, że coś się tu nie zgadza, ale stłumiła ją. Od kiedy wybuchł pożar bez przerwy miewała niechciane myśli. Nauczyła się nie zwracać na nie uwagi, ale przeczucie coraz silniej do niej wracało. Nagle doznała olśnienia. Popiół. Tutaj nie było popiołu.
- Stać!
Lotos i Alex zatrzymali się w pół kroku. Odwrócili się, chociaż dziewczyna doskonale wiedziała kto wydał rozkaz. Mimo to zbladła, kiedy zobaczyła w odległości kilkunastu kroków strażnika. Niezbyt pewnie stał na nogach, ale był jeszcze na tyle trzeźwy, żeby ich zapamiętać. W ręku trzymał halabardę, którą na nich wskazywał.
Alex otaksował wzrokiem stojącego przed nimi mężczyznę i położył dłoń na rękojeści miecza. Lotos tylko przecząco pokręciła głową.
- Rób to co ja, może się uda - Syknęła przez zaciśnięte zęby i podeszła do strażnika. Nie wierzyła we własne słowa. Wiedziała, co oznacza spotkanie ze strażnikiem, ale nie chciała prowokować Alexa do użycia broni. Wtedy już na pewno nie skończyłoby się to dobrze.
- Czy to nas wołałeś, panie? - Udawała głupią. Zgarbiła ramiona i utkwiła wzrok w ziemi, nie chcąc prowokować mężczyzny. Może jest na tyle pijany, że się odczepi.
- Oczywiście że was, smarkulo - Skrzywiła się, kiedy poczuła smród alkoholu. Strażnik niezbyt delikatnie złapał ją za brodę, unosząc jej twarz - Jesteś całkiem ładniutka jak na ulicznego bachora - Zaśmiał się ochryple. Wyciągnął zza brązowej, skórzanej kurtki dwa mocne rzemienie - Na pewno spodobasz się naczelnikowi...
Tego było już dla Alexa za wiele. Szybkim ruchem uderzył go rękojeścią miecza w skroń. Nieprzytomny mężczyzna upadł. Dziewczyna złapała Alexa za nadgarstek, ciągnąc go za sobą.
- Coś ty zrobił!? - Spytała wściekła. Biegli przez ciemne uliczki, za sobą słyszeli krzyk. Strażnik na pewno postawił kogoś za rogiem dla wsparcia. Zawsze tak robili, kiedy chcieli się zabawić kosztem mieszkańców.
- Próbowałem ci pomóc, tak jak obiecałem - mruknął urażony. Uliczki były coraz ciemniejsze i węższe, przypominały szczeliny między mieszkaniami. Dookoła słyszeli wrzawę, ale na pościg natknęli się tylko raz. Trzech mężczyzn próbowało odciąć im drogę prowadzącą do środka miasta. Siłą rzeczy zaczęli uciekać w przeciwną stronę.
- To na nic. Są wściekli - Dziewczyna oparła się plecami o mur. Udało im się na chwilę skryć, mogli odetchnąć.
- Dlaczego tak się wkurzyli? O co w ogóle chodzi? Przecież od dawna byli bezużyteczni, nie wierzę, że nagle się obudzili - Alex nie rozumiał, dlaczego goni ich około pół tuzina strażników za to, że uciekli ich pijanemu koledze. To na pewno nie była jedyna taka akcja.
- Później ci wytłumaczę, na razie musimy stąd uciec. A skoro nie dostaniemy się do centrum... - Spojrzała na jasne blanki murów odcinające się na tle granatowego nieba. Nie musiała kończyć.
- Chyba żartujesz, chcesz iść do lasu, i to jeszcze teraz!? - Alexowi nie podobał się pomysł dziewczyny. Słyszał o koszmarach, które napadają każdego wędrowca, i nie miał ochoty sprawdzać czy takowe na pewno istnieją - Nigdzie nie idę.
- To zostań, strażnicy chętnie się... pobawią - skrzywiła się. Zniknęła za zakrętem jednej z uliczek. Alex nie wierzył, że zostawiła go samemu sobie. Kątem oka zobaczył blask pochodni jednego ze strażników. Czuł, że nie uciekali przed zwyczajnym więzieniem. To było coś innego, być może nawet gorszego od potworów nawiedzających las. Zaklął pod nosem i wszedł w tą samą uliczkę, co dziewczyna. Stała tam z założonymi rękami czekając na niego.
- Mam znajomą, która nam pomoże. Chodź.

***

Lotos otworzyła drzwi budynku. Wyglądał całkiem przyzwoicie, chociaż tak jak wszystko był zniszczony pożarem. Uklękła w rogu, obszukując podłogę.
- Jest - wyszeptała, rozgarniając popiół. Na oczyszczonym skrawku podłogi widniała zwyczajna klapa, jak te, które prowadziły do piwnic. Alex pomógł dziewczynie otworzyć ją, po czym oboje zeszli do zatęchłego tunelu. Był wykopany w glinie, pachniał wilgocią i ziemią, miał trzy odnogi prowadzące w ciemność.
- Idź za mną. To jest prawdziwy labirynt, więc lepiej się nie zgub - powiedziała dziewczyna, biorąc pochodnię z uchwytu w ścianie. Skierowała się ku środkowemu tunelowi. Alex posłusznie ruszył za nią.

______________________________

Oto i jest! Powoli coś zaczyna się dziać, mam nadzieję, że się podoba :3 W tym rozdziale było trochę akcji, mam nadzieję, że dobrze ją opisałam. Bardzo miło pisało się ten rozdzialik, wyszedł chyba całkiem nieźle ^^ Chciałam skończyć w trochę innym miejscu, ale obiecałam, że nie będę nieetycznie torturować czytelników [na razie] :P Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam!

poniedziałek, 2 lutego 2015

Mapa

Witam wszystkich! Dzisiaj zamiast rozdziału, który nie wiem, kiedy napiszę, wrzucę coś innego. Jest to mapa Veol, na razie w "fazie pracy" - w miarę rozwoju historii będzie się zmieniać [nie kontury, rzecz jasna, ale miasta i szlaki]. Na razie wrzucam wam wstępną mapkę. Jak wam się podoba?




Nomida zaczarowane-szablony